W druku

POPRZEDNIA STRONA

strona 2 z 6

(jeśli można tak nazwać ogromną soczewkę, czy wręcz gigantyczne zwierciadło teleskopu). W dzisiejszych teleskopach „źrenica” ma metraż jednorodzinnego domku, w projektowanych – boiska piłkarskiego. Wielkim teleskopem możemy dojrzeć płomyczek zapałki z odległości... Księżyca! Okiem – ledwie z paruset metrów.

      Czy z tego powodu „małość” oka śmielibyśmy nazwać wadą?... Spójrzmy na drugą ważną cechę do osądzenia: na pole widzenia. Okiem widzimy ostro wewnątrz stożka o niemałej rozwartości, bo około 5 stopni – około jednego procentu całej panoramy przed nami. Resztę panoramy widzimy także – co prawda jako rozmytą, ale przecież jakoś widzimy. Jakikolwiek by stąd nadszedł alarm – natychmiast znalazłby się on w obszarze wyostrzonego widzenia. Teleskop tej sztuki nie umie. Widzi nad wyraz ostro, ale wewnątrz stożka o rozwartości tworzących mniejszej niż 0,1 stopnia (pełną panoramę może ogarnąć dopiero milionem kolejnych spojrzeń!), jest zaś kompletnie ślepy na wszystko, co mieści się poza tą wąską szparką. Dostrzec przez tę szparkę jakiekolwiek zjawisko zmienne w czasie – taką zjawę (o tym później), która pojawia się migawkowo i w przypadkowych miejscach na niebie – to tak, jakby wygrać superlos na loterii.

      Podobnie jest z reflektorem samochodowym: szeroko „siejąc” światłem – rozświetla tylko najbliższy plan; świecąc wąsko – staje się światłem „długim”. Gdyby zaś jakiś szpaner kazał w swojej bryce założyć reflektory na pokaz: takie mianowicie, które świecą stróżką cieniutką jak nitka (to je upodabnia do wielkiego teleskopu), i które „widzą” nocą dziesiątki kilometrów naprzód – życzmy mu szerokiej drogi! Niech baczy, aby się nie roztrzaskał na najbliższym przydrożnym drzewie, bo nic przed sobą nie będzie widział prócz jednego, oświetlonego punktu – gdzieś tam, na dalekim horyzoncie.

      I to właśnie wyjaśnia nam zagadkę ważności małych, półprofesjonalnych obserwatoriów i małych instrumentów – właściwie teleobiektywów! Badanie najdalszych zakątków Wszechświata to zadanie dla najpotężniejszych teleskopów, i największych kies (mieszczących miliardy dolarów). Dynamika świata – wszystko to, co trwa krótko, pojawia się i zanika niespodziewanie, a niekiedy wręcz niesie ze sobą zagrożenie dla mieszkańców tej kruszynki w kosmosie, której na imię Ziemia (i o tym za chwilę) – to wszystko jest domeną szerokokątnych obserwacji. Koszt sprzętu niezbędnego dla monitorowania całego nieba – w sposób dotąd niepraktykowany – co minutę, z zasięgiem do gwiazd aż stukrotnie słabszych od najbardziej nikłych, jakie może jeszcze dostrzec oko nieuzbrojone (a takich gwiazd jest prawdziwy „tłum” – około 10 milionów!), prof. Paczyński ocenia na sto tysięcy dolarów.

      Z inspiracji prof. Paczyńskiego powstały dwa takie miniaturowe (wręcz „kieszonkowe” – mieszczące się w jednej skrzyni!) obserwatoria astronomiczne: jedno we współpracy z Obserwatorium Astronomicznym Uniwersytetu Warszawskiego i drugie – z Obserwatorium w Budapeszcie. (W tej chwili oba lokują się w najlepszych klimatycznie miejscach, jakie można wymarzyć: polskie – w Las Campanas, w chilijskich Andach, w sąsiedztwie dużego polskiego teleskopu; węgierskie – na szczycie Kitt Peak w Arizonie, znalazłszy gościnne schronienie w tamtejszym słynnym Obserwatorium Astronomicznym.)

Warszawski teleskop (pod wielką kopułą w głębi planu) o świtaniu w chilijskich Andach. Na pierwszym planie - bohater (po prawdzie: protoplasta bohatera) naszej opowieści: pierwsze, warszawskie ucieleśnienie pomysłu 'kieszonkowego' obserwatorium astronomicznego. Cała cenna mini-aparatura mieści się w skrzyni ( ściślej: na sterowanej elektronicznie platformie) o rozmiarach ćwierci objętości zwykłego biurka.

      „Warszawskie” miniobserwatorium (ASAS; All Sky Automated Survey – Fotometryczny Przegląd Całego Nieba) powstało w kwietniu 1997 r. W aktualnie pracującej wersji (ASAS-3) składa się głównie z dwóch szerokokątnych instrumentów2 – w istocie teleleobiektywów profesjonalnego fotoreportera! – niemal szkolnego teleskopu3 i superszerokokątnego obiektywu, obejmującego jednym „spojrzeniem” (w kącie 30o) około 3 procent sklepienia niebieskiego.

      Węgierskie miniobserwatorium (HAT-1; Hungarian Automated Telescope) powstało we wrześniu 2000 r. w Budapeszcie. Jest podobne.


2 W technicznym slangu: 200/2.8, co w bardziej ludzkim języku znaczy: ogniskowa - 200 mm, średnica obiektywu - 71 mm, średnica pola widzenia - ok. 7,5 stopni kątowych.
3 750/3.3, co znaczy: ogniskowa - 750 mm, średnica - 227 mm, pole - 2 stopnie.

NASTĘPNA STRONA