GAZETA WYBORCZA, 15.04.2003.


Bezprawie mocniejszego

 

Nie, nie antyamerykanizm szkodzi obrazowi USA, nie dyktator Saddam Husajn stanowi niebezpieczeństwo dla najsilniejszej potęgi świata; to prezydent Bush szkodzi swojemu krajowi - pisze Gunter Grass

Zaczęła się od dawna chciana i planowana wojna [tekst był pisany na początku wojny - red.]. Na przekór wszelkim wątpliwościom wydany został sprzeczny z prawem międzynarodowym rozkaz prewencyjnego ataku. Głos Rady Bezpieczeństwa został zlekceważony i wyszydzony. Od 20 marca 2003 roku obowiązuje już tylko prawo silniejszego. Opierając się na tym bezprawiu, silniejszy ma władzę kupowania i nagradzania chętnych do wojny i lekceważenia lub karania niechętnych.

Słowa obecnego amerykańskiego prezydenta: “Kto nie z nami, ten przeciwko nam" ciążą jak wspomnienie barbarzyńskich czasów. Nie może więc dziwić, że dobór słów najeźdźcy coraz bardziej upodabnia się do języka jego wroga. Religijny fundamentalizm upoważnia obie strony do nadużywania właściwego wszystkim religiom słowa "Bóg" i branie sobie Boga, według swojego fanatycznego rozumienia, za zakładnika. Nawet pełne pasji ostrzeżenie Papieża, który zdaje sobie sprawę, jakie trwałe zło spowodowała chrześcijańska mentalność i praktyka krzyżowców, pozostało bez odzewu. Wzburzeni, bezsilni i pełni gniewu przyglądamy się moralnemu upadkowi jedynego panującego mocarstwa, przeczuwając, że to zorganizowane szaleństwo będzie nakręcało terroryzm.

Czy to są jeszcze te Stany Zjednoczone, które mamy w dobrej pamięci? Wielkoduszny ofiarodawca planu Marshalla? Nauczyciel demokracji? Otwarty krytyk samego siebie? Kraj, któremu proces europejskiego oświecenia pomógł kiedyś pokonać kolonializm, ustanowić wzorcową konstytucję i dla którego wolność słowa była niezbywalnym prawem człowieka?

Nie tylko my doświadczamy, jak ten obraz, który z biegiem lat coraz bardziej zmieniał się w marzenie, bladł, aż stał się w końcu karykaturą samego siebie. Także wielu Amerykanów, którzy kochają swój kraj, jest przerażonych rozpadem wartości i pychą rodzimej potęgi,

Wraz z nimi jestem przekonanym pro-Amerykaninem. Wraz z nimi protestuję przeciwko brutalnemu bezprawiu silniejszego, przeciwko ograniczeniu wolności opinii, przeciw polityce informacyjnej, jaka praktykowana jest tylko w krajach totalitarnych, i przeciwko temu cynicznemu rachunkowi, który wyraża zgodę na śmierć wielu tysięcy kobiet i dzieci, gdy w grę wchodzi zachowanie ekonomicznych i mocarstwowych interesów.


Gunter Grass

Nie, nie antyamerykanizm szkodzi obrazowi USA, nie dyktator Saddam Husajn i jego w znacznym stopniu rozbrojony kraj stanowią niebezpieczeństwo dla najsilniejszej potęgi świata; to prezydent Bush i jego rząd powodujący rozpad demokratycznych wartości szkodzą swojemu krajowi, ignorują Narody Zjednoczone, a teraz, przez wojnę niezgodną z prawem narodów, wprawiają świat w przerażenie.

Wielokroć pytano nas, Niemców, czy jesteśmy dumni ze swojego kraju. Odpowiedź była trudna. Nie bez przyczyny. Stałem się trochę dumny z Niemiec, gdy większość moich rodaków potępiła rozpoczętą właśnie wojnę. Po dwóch wojnach, za które jesteśmy odpowiedzialni, wyciągnęliśmy - co było dostatecznie trudne - naukę z historii i pojęliśmy udzielone nam lekcje.

Od 1990 roku Republika Federalna Niemiec jest suwerennym państwem. Po raz pierwszy rząd zrobił z tej suwerenności użytek przez to, że miał odwagę sprzeciwić się możnemu sojusznikowi i ustrzec Niemcy przed nawrotem niedojrzałości. Dziękuję kanclerzowi Gerhardowi Schróderowi za stanowczość - wbrew wszelkim zewnętrznym i wewnętrznym atakom i potwarzom pozostali wiarygodni. Wielu może obecnie tracić ducha. Są ku temu powody. Mimo to nasze “nie" dla wojny i nasze “tak" dla pokoju nie mogą ucichnąć. Co się stało? Kamień, który pchaliśmy pod górę, znów leży u jej stóp. Wiec popchnijmy go raz jeszcze, nawet jeśli przeczuwamy, że ledwie znajdzie się na szczycie, znowu będzie na nas czekał u stóp góry. Ten nigdy niekończący się protest i sprzeciw jest i pozostanie w ludzkich możliwościach.





tłum. Danuta Zagrodzka


 
     GAZETA WYBORCZA, 15.04.2003.