Z rozmowy z Normanem Daviesem


      (..) Po 11 września pojawił się nowy, agresywny ton w polityce zagranicznej Ameryki. Nadaje go otoczenie Busha. Oni mają takie mesjanistyczne przekonanie, że Ameryka musi używać swojej siły, aby zmienić świat na lepsze.

      Jest wiele analogii z historii, kiedy przypadek powodował dalekosiężne skutki polityczne. Mnie sytuacja po 11 września przypomina sytuację z 1914 r., kiedy w Sarajewie serbscy terroryści zamordowali austriackiego arcyksięcia Ferdynanda. Niemcy zareagowali na tę zbrodnię przesadnie, zapragnęli załatwić porachunki nie tylko z Serbami, ale i z Rosją, która w ich przekonaniu Serbów wspierała. A przecież dzisiejsza wiedza historyczna pozwala stwierdzić, że wtedy Rosja serbskim terrorystom wcale nie pomagała.

      Tak robią dziś Amerykanie - po 11 września zaatakowali Afganistan, bo tam rzeczywiści były bazy al-Kaidy. Ale teraz zaatakowali Irak w przekonaniu, że Saddam wspierał terrorystów. W 1914 r od jednego aktu terrorystycznego doszło nagle do wojny światowej. Nie twierdzę, że teraz będzie tak samo, ale psychologicznie Ameryka reaguje podobnie jak wtedy Niemcy.

      "Newsweek": Ale też zaniechanie wojny prowadzi często do większych tragedii? Przecież Europa przez kilka lat obojętnie patrzyła na tragedię byłej Jugosławii. A w przypadku Iraku - Collin Powel do końca próbował uzyskać aprobatę ONZ do akcji w Iraku; postawa Francji i Niemiec mu w tym nie pomagała. Z polskiej perspektywy opór tych krajów przeciw uderzeniu na Irak jest nie do końca zrozumiały.

      - W Bośni była sytuacja alarmowa, ginęli ludzie, były mordy, czystki etniczne. To było tak, jakby się palił sąsiedni dom, ginęli w nim ludzie - przecież nie można wtedy siedzieć spokojnie, trzeba ich ratować.

      Lecz Europa nie zrobiła wtedy nic przez trzy lata!

      - Zgadzam się. Twierdzę, że Unia Europejska musi zdobyć się w końcu na wspólną politykę zagraniczną.
      Ale ze strony Iraku nie było zagrożenia. Saddam groził tylko Izraelowi, a nawet CIA twierdziło w swoich raportach, że on nie jest w stanie zaatakować nikogo na odległość większą niż 300 km. Tony Blair przekonywał Izbę Gmin, że Saddam ma broń masowego rażenia, gotową do użycia w ciągu 45 minut. A to bzdura! Przecież jakby ją miał, to by jej użył przeciw Amerykanom, prawda? (...)






 

      26       NEWSWEEK       18.05.2003