POLITYKA, 22.02.2003


strona 1 z 1


Stomma: Nadczułość

(...) Konstrukcja europejska, czy to się komu podoba, czy nie, opiera się na osi Berlin-Paryż i nic nie wskazuje, żeby sytuacja ta miała w najbliższych latach ulec zmianie.
     Przestańmy sobie zawracać głowę irackim zagrożeniem dla świata, czy walką z abstrakcyjnym złem, które lęgnąć się może przecież w każdym kącie planety. Są to czułe powiastki dla tak zwanej opinii publicznej, dodam ze zdziwieniem, że wyjątkowo prymitywnie i nieprzekonywająco zaaranżowane. Po Hollywood spodziewałbym się znacznie więcej. Włóżmy też między bajki trud inspektorów ONZ wznoszących iracki pył spod kół klimatyzowanych jeepów i zwiedzających abbasydzkie zabytki. Tutaj również propagandowa dwója. Głupia rzeczywistość jest taka, że dla gospodarki Stanów Zjednoczonych, do której w miarę wymachiwania szabelką domieszał się prestiż, wojna w Iraku jest korzystna, a może w tej chwili nawet zbawienna. Natomiast dla Wspólnoty Europejskiej niekorzystna czy szkodliwa. (...) Wystarczy nabrać wody w usta i spokojnie przyglądać się rozwojowi drażliwej obiektywnie sytuacji. Jestem głęboko przekonany, że taka jest w chwili obecnej polska racja stanu.

Niestety, nasze władze wybrały rozwiązanie inne, a mianowicie postawę nieproszonego przecież o to filoamerykańskiego prymusa. Kolejne beligranckie pokrzykiwania, o które nikt nas nie prosił, listy otwarte, pod którymi wcale nie musiał zanaleźć się nasz podpis, zapewnienia, z którymi można było spokojnie wziąć na wstrzymanie. O samolotach nie wspomnę. I oczywiście reakcja nie daje na siebie czekać. „Amerykański kamień w europejskiej kałuży” – tytułuje „Le Monde”. Kto jest tym kamieniem, nietrudno się domyślić. Zresztą czytamy dalej: „Zaledwie zapalono im w Kopenhadze zielone światło dla akcesji i to na warunkach dużo lepszych niż początkowo przewidywano, a już zdradzają europejskiego ducha. Chcieliby wypełnić portfele pieniędzmi Piętnastki, ale kochają przedewszystkim USA. Widocznie atawizm poddaństwa każe im szukać sobie nowego (po ZSRR) władcy”. (...)


Ludwik Stomma


GW 20.03.2003