Opowiadanie WD  

Gęstość z szóstej klasy

Kiedy Pani w siódmej D z założonymi pod dużym biustem rękami zapytała monotonnym głosem "kto pamięta z klasy szóstej co to jest gęstość ciała?", zapanowała cisza, poczym Jola podniosła rękę i po uzyskaniu od Pani pozwolenia na wypowiedź, wstawszy, wyszeptała z wyraźnym strachem i tonem niepewności w głosie
- objętość przez masę - i usiadła
Pani powiedziała bez chwili namysłu
- dobrze Zawadzka
i wtedy któryś z chłopców "wychylił się" ponieważ bez podniesienia tyłka ze stołka powiedział
- proszę Pani to chyba odwrotnie bo wiem, że gęstość wody to kilo na litr a ..nie ... a nie litr.. na kilo.
Powiedział, ale wyraźnie przy ostatnich słowach się zacukał a siedzący obok niego kolega powiedział półgłosem
- a przecież to wszystko jedno.
Pani nie bardzo zwracając uwagę na tę nieformalną dyskusję podeszła do stołu i jakby od niechcenia przerzucała kartki swojego zeszytu w którym gdzieś pewnie miała zapisaną poprawną definicję. Po chwili znowu podparłwszy biust tak, że teraz nie biust a łokcie stanowiły front pokaźnego ciała, Pani dyplomatycznie upomniała Tomka aby po pierwsze nie zabierał głosu bez podniesienia ręki, a po drugie zastanowił się nim coś powie.
Zwracając się do Patrycji, pewnie najlepszej w klasie, zapytała z miną nie budzącą wątpliwości, że zna odpowiedź na to intrygujące pytanie:
- a ty Patrycjo co powiesz? Kto ma rację?
Ktoś siedzący za Patrycją szepnął wystarczająco głośno by reszta klasy słyszała:
- Pani ma zawsze rację
Więc Patrycja powtórzyła to głośno. Pani, z miną zwycięzcy powiedziała z udawaną skromnością
- przecież ja nic nie mówiłam, to Jola odpowiadała na pytanie na co ktoś, znowu bez podnoszenia ręki, powiedział
- powiedziała Pani, powiedziała "dobrze Jolu".
Potem już było normalnie. Pani dała luz biustowi, kazała otworzyć podręczniki, podała numer zadania i kazała kolejno uczniom podchodzić do tablicy aby:
Przeczytać zadanie. Dane były wymiary i ciężar klocka pytanie dotyczyło gęstości;
Wypisać dane;
Wypisać wzory i definicje;
Ustalić plan rozwiązywania;
.....
Przy definicjach, gdy ktoś wypisał z książki d = m/V nikt nawet nie pisnął, że ani Pani ani Jola ani Patrycja racji nie miały, tylko Tomek zaczął się wiercić i coś szeptać aż siedzący za nim kolega wyperswadował mu by dał sobie spokój.
Bo przecież i tak nikogo to nie obchodzi.

Wrocław 1988


do góry