Jak to było, krótki zarys.
Urodziłem się dokładnie w dniu powstania NRD. Młodsi niech znajdą w internecie, gdzie i jakie było to państwo, dziś wyludniająca się część Niemiec. Do szkół chodziłem w Grójcu, gdzie mój dziadek był właścicielem restauracyjki naprzeciwko poczty, drugi dziadek miał sklep z wódką. Rodzice mieli sklepik ze wszystkim, zwany "u Kolwasa".
Szkoła była przepełniona, a jedną z największych osobowości był nauczyciel fizyki pan Lucjan Moreń. Był wymagający, surowy, utrzymujący żelazny porządek na lekcji. Fizyka była czymś poważnym, trudnym, dla wielu niedostępnym, budzącym respekt. Fizyka mówi bowiem o rzeczach najważniejszych - podstawach rozwoju techniki i światopoglądu. Jednocześnie pan Moreń prowadził letnie obozy wędrowne - udział w tych obozach był również zaszczytem. W Liceum w Grójcu pierwszym moim nauczycielem fizyki był starszy już wtedy wiekiem pan Jan Ardatiew - emigrant z czasów rewolucji z Rosji. Fizyki uczył również moich rodziców. Mama jeszcze jako matka dzieciom odczuwała satysfakcję, gdy całował ją w rękę ten pogromca uczniów i uczennic nie rozumiejących fizyki dostatecznie głęboko. "Kriasulia !!! wołał na dziewczyny dające dziwne odpowiedzi spowodowane całkowitą blokadą mózgu ze strachu. "Wrióbliarz!!!!" wołał na chłopaków. Tłumacząc "Tylko nieroby i lenie górują wróble, to są ludzie nic nie warci, w przeciwieństwie do gołębia rzy, ci górują gołębie, jest to czynność godna pochwały, związana z hodowlą, z pracą...." A górowanie gołębi, to zmuszanie ich do lotu, by zachowały dobrą kondycję... Wtedy w Grójcu było wielu gołębiarzy górujących stadka gołębi...
Lekcje fizyki były nieustannym występem jednego aktora, szczupłego, zgarbionego z małym wąsikiem. Ardatiew - tak o nim mówiliśmy, nie miał nigdy żadnego przydomka. Zbytnio go wszyscy szanowali. W zajęcia wkładał serce i duszę, żartował i krzyczał "Ciamcia glaaamcia!!!" Byleby COŚ uczniowie zapamiętali. A może nawet zrozumieli. Albo chociaż się nauczyli i choć trochę wyrobili w sobie racjonalne myślenie.
" W czasie jazdy z górki rowerem do Głuchowa machnęło się żabę. Skórka żaby miała 4 cm, koło przejechało po niej w 0,1 s. Jak była prędkość roweru? Ile zajęłaby podróż z Grójca nad rzekę do Głuchowa (3,5 km), gdyby ta chwilowa prędkość była jednocześnie średnią prędkością podróży?" Wiedział, co w nauczaniu fizyki ma największą wartość - poznawanie tajemnic świata, niedostępnych dla wszystkich, nieoczywistych, wymagających pracy, ale wspaniałych. Ludzie znający je powinni być szlachetniejsi, bo uchylony jest im rąbek poznania.
"Dlaczego woźnica musi batem zaciąć konie, żeby ruszyły z miejsca wóz z węglem?
Ty wiesz? A ty?"
Według listy z dziennika pytani są kolejno od najsłabszych uczniów aż do lepszych. W gardłach sucho. Paraliż zupełny. Następny Darek Słupek a potem już ja.
-Nie wiesz?
Bo wóz stawia opór!!!
A z czym związany jest ten opór ?
Z masą!!!!! i czym jeszcze?! - zmianą prędkości, czyli przyśpieszeniem!!
Żeby go pokonać potrzebna jest końska siła !! i baty na końskie grzbiety, by zmieniły prędkość!. Wam by się też przydały, żebyście myśleli.
Taki był kawałek wykładu o drugiej zasadzie dynamiki i bezwładności. Kiedyś usnął w łóżku z papierosem - spowodowało to mały pożar. Może ktoś przez okno wrzucił niedopałek? Sugerował milicjant, by nie obciążać powszechnie szanowanego Profesora.
"Nie, to ja usnąłem z papierosem w zębach. Papieros by nie wleciał na pierwsze piętro". Fizyk jest ponad drobne trudności i krętactwa.
A potem była matura z fizyki:
Ruch rzutu punktu poruszającego się po okręgu.
A powiedz jeszcze coś o dynamice ruchu po okręgu.- powiedział.
Moją odpowiedź wspominał kilka lat, lekko dotknięty:
"Dynamiki nie ma, bo punkt nie ma masy"
Czy mogłem zostać kimś innym niż fizykiem? Przecież nic ważniejszego, bardziej porywającego, a jednocześnie posługującego się matematyką, nie ma.
Inne nauki to tylko zastosowanie metod fizycznych, Ersatz i namiastka.

A potem były studia na Hożej. Najpierw analiza i algebra. Wykład z fizyki doświadczalnej. A potem cała reszta. Nierozłączni z towarzyszką życia. Koniec studiów, studia doktoranckie w zespole profesorów Rosińskiego i Skalińskiego. Bezpośredni opiekun, profesor Rosiński, był bardzo pomocny i troskliwy. Choć widząc mnie liczącego na kartce papieru potrafił powiedzieć: " Niech Pan pisze, panie Macieju, papier jest cierpliwy..." . Doktorat, po trzech latach, z relaksacji poprzecznej napompowanych par sodu pod opieką prof. Rosińskiego. Papier był niecierpliwy. Staż w Laboratoire de Spectroscopie Hertzienne de ENS. Jeszcze żył profesor Alferd Kastler. Oczywiście rządził twardą ręką Brossel, równie zasłużony dla pompowania optycznego i podwójnego rezonansu. Claude Cohen Tannoudji był już niepisanym liderem, prowadził wspaniały wykład- przegląd bieżącej literatury. Potem powrót do Polski końca lat 70-tych, urodziny Kasi i znów wyjazd do Heidelberga, z małą Kasią. Doskonała lekcja dynamicznej pracy, szybkich decyzji i zmian. Noce w laboratorium z Hansem Weberem. Krysia buduje strumień atomowy, ja opisuję rezonans podwójny w cząsteczkach NO2. Cząsteczek Li3 nie znajdujemy. Ale Hans nauczył nas dynamiki pracy, nie wahania się przy szybkich zmianach. Nie żałowania pieniędzy, gdy można zaoszczędzić czas. A przede wszystkim nauczył nas polotu, pracy i dynamiki podejmowania decyzji. "Why we do not move experimental set-up to the second room, now?"
Wycieczki sąsiadów w czasie świąt wielkanocnych do 2 letniej Kasi z zajączkami czekoladowymi i jajeczkami. Niemcy w najwyższym stopniu przyjacielscy. Wielkie obawy-czy dziś czy jutro wejdą do Polski Rosjanie? Może jednak zostaniecie w Niemczech? Nie wracajcie do Polski, bo to nie ma sensu. Jednak wróciliśmy. Tuż przed stanem wojennym. Do pierwszego mieszkania, po 11 latach małżeństwa i wędrówek po całej Warszawie. A potem był stan wojenny, urodził się Krzyś. Habilitowałem się w tym samym roku - na podstawie prac o zjawiskach dwufotonowych wywoływanych światłem laserowym. Tematyka ta była owocna, całe lata 80-te prowadziliśmy badania doświadczalne nad nieliniowymi zjawiskami zachodzącymi wewnątrz ośrodków laserowych. Potem, wraz z demokracją zajęliśmy się optyką klasterów metalicznych. W międzyczasie (1991) urodziła się Monika, i zostałem profesorem (1992). Potem było coraz więcej pracy biurokratycznej i społecznej. Kiedyś pojechałem na Zjazd Fizyków - do Katowic. Ze wspaniałą oprawą muzyczną. No i całkiem przypadkiem najpierw zostałem sekretarzem generalnym PTF-u, potem prezesem..... Lata dwutysięczne to znowu nowa tematyka w Instytucie- krople wody i rozpraszanie światła. I tak minęło te .....lat.