Opowiadanie

       Z listy tysiąca ludzi z losami których moje losy w długim życiu się krzyżowały, opowiem o trzech: Jakubowiczu, Jakobowitzu i Jakubowskim. Każdy bardzo ciekawy, każdy bardzo inny a jednak nie tylko nazwiskiem do siebie podobni. Z każdym, w ostatnich trzech miesiącach (a to jest chwilka dla 80-lataka), miałem przyjemność rozmawiać..

       Jakubowicza Wrocławianina o imieniu Stanisław znam od wielu lat i łączy mnie z nim bardzo wiele. W tym wydaniu "Mojej Fizyki" trochę zdjęć i myśli d-ra SJ znajdzie Czytelnik. Ja chcę publicznie wyrazić Przyjacielowi wdzięczność. Staszek jest Człowiekiem o wielkiej wiedzy, wielkiej duszy i niezwykłym zaangażowaniu we wszystkim czego się podejmie. A podejmuje się od blisko lat czterdziestu organizowania Jesiennej Szkoły Podstaw Dydaktyki Fizyki, wcześniej jako pracownik naukowy Uniwersytetu , teraz związany z Dolnośląską Szkołą Wyższą a zawsze związany z dużą liczbą ludzi, którym nauczanie fizyki tkwi w sercu i w mózgu. Dla nich to te Jesienne Szkoły, zwykle na terenie Karpacza lub Borowic. Staszek przez prawie pół wieku przyciągał do swojej Szkoły PDF setki ludzi z nauczaniem fizyki związanych a wśród nich takie postacie jak Eric M. Rogers (Einsteina sąsiad i znajomy) czy Grzegorz Białkowski - fizyk, poeta, rektor warszawskiego Uniwersytetu, postacie, które pewnie z zaświatów patronują tej Szkole. Gdybym chciał w jednym zdaniu określić zasługi Staszka, to mogło by to wyglądać tak: Stymulował ON w swojej Jesiennej Szkole nauczycieli fizyki bardziej niż niejedna powołana do takiego działania uczelnia i zrobił to znacznie taniej i wieloznacznie przyjemniej.

Kilkaset czterowierszy ballad (na wzór W Ołomuńcu na Fiszplacu) kilkunastu autorów, przechowywanych w archiwach szkoły, opiewa urok tej niezwykle pożytecznej Instytucji i głosi chwałę jej Szefa.

**********

       Jakobowitz'a z Nowego Jorku o imieniu Alex (patrz i słuchaj w Google) poznałem przypadkowo w sierpniu tego roku we wrocławskiej Synagodze, po wysłuchaniu Jego koncertu na ponad stu-kilogramowym ksylofonie.
       Ten artysta, który na ogół koncertuje na ulicach wielkich miast świata oczarował nad-komplet słuchaczy, którzy kilkakrotnie zapomnieli o aplauzie i nie dlatego, że posnęli, ale dlatego, że byli zwyczajnie zauroczeni, że stracili poczucie rzeczywistości, że nie wiedzieli, czy jak artysta się kłania to znaczy, że skończył grać. Bo On się kłaniał też grając, przykucał tak, że mu ledwo nos było widać znad instrumentu, on grał i tańczył, bo tego wymagała technika wykonania niezwykle trudnych technicznie a cudownych muzycznie utworów. Utwierdzałem się - słuchając tego Mistrza - w przekonaniu, że muzyka ma swój pozaziemski rodowód. To co on wyczyniał na swoim ksylofonie (drewniane klocki i metalowe pod nimi rury rezonansowe) czterema pałeczkami przechodziło wszelkie wyobrażenia - a co mi przychodziło do głowy, to to, że tak mógł grać tylko Jankiel w "Panu Tadeuszu" choć ten... "w górę podniósł drążki oba"... podczas gdy Jankiel nowojorski stale operował czterema. Dla mnie najpiękniej i najbardziej wzruszająco zabrzmiało Preludium C-dur Jana Sebastiana podczas słuchania którego widzowie zgromadzeni w Synagodze wyraźnie wzruszeni nucili melodię Ave Maria napisaną przez Gounoda pod ten bachowski prosty a niezwykle piękny utwór.

**********

       Jakubowski o imieniu Piotr to trzecie Zjawisko, o którym chcę kilka słów napisać. Z wykształcenia fizyk, zamieszkujący stale w Republice Federalnej Niemiec spotkał się ze mną w Opolu tego lata, ponieważ, jak wyznał jest stałym czytelnikiem "Mojej Fizyki" i uznał, że chciałby swoje przemyślenia przekazać nauczycielom Przyrody w Polsce.
       Ofiarował mi uprzejmie dwie swoje książki wydane w Niemczech na temat, który mnie wprawił w zdumienie jeśli nie zaszokował.

       Już z wstępnych zdań angielskiej wersji 130 stronicowego dzieła (Duesseldorf, March 2010) zorientowałem się (a wcześniej z relacji Autora), że mam do czynienia z niezwykłą postacią, z człowiekiem, odważnie rzucającym "na rynek" idee, które wcale nie muszą stać się od razu (jeśli w ogóle) popularne w świecie fizyków, przyrodników, filozofów. Wątpliwość wzmacniała się we mnie w miarę wgłębiania się w dzieło, i tylko dlatego, reagując subiektywnie (bo inaczej się nie da), nie zaakceptowałem do publikacji nawet fragmentu z przedstawionych mi w trzech wersjach językowych w zasadzie prostych ale kontrowersyjnych teorii. Muszę przyznać, że to wszystko co przeczytałem jest tak niezwykłe, że aż przeraża.
      Autor operuje językiem polskim, niemieckim i angielskim poprawnie, posiada bardzo rozległą wiedzę nie tylko w swojej dyscyplinie - fizyce, ale i w dyscyplinach pokrewnych: astronomii, biologii, geologii.... Rozmowa z Autorem "Naturics" daje wiele satysfakcji, a jednak... Tu w tym "jednak" tkwi cały problem.
      Trudno mi recenzować coś na czym się nie znam. Książki, o których piszę, można gdzieś kupić, można o nie poprosić (jak sądzę) samego Autora, można także o wszystkim o czym nie informuję poczytać w Internecie (Google: Piotr Jakubowski - Naturics).

**********

Stary Przyjaciel i dwóch świeżo poznanych niezwykłych ludzi - razem niezwykłych trzech, to fragmencik mojego Wszechświata, maleńki a tak ciekawy jak cała reszta.

WD


do góry