OD REDAKCJI

Można się załamać. Wydawało by się, że otworzyliśmy szeroko drzwi dla chcących porozmawiać - tymczasem tłoku nie było. Wydawało się, że poruszać będziemy tematy interesujące większość Czytelników - tymczasem odzew był tak znikomy, że nadal nie wiemy czy warto dalej. Jedyne co pocieszające i zachęcające to wypowiedzi spotykanych w szkołach i na konferencjach uczniów i nauczycieli. Cieszy też to, że średnio 35 razy dziennie ktoś otwiera "Swoją Fizykę" i nawet jakbyśmy sami ją dwa razy dziennie otwierali to i tak liczba zainteresowanych jest imponująca i wykazuje nawet tendencje zwyżkową bo jak pamiętam pół roku temu średnia dzienna ledwo sięgała 30.
Możemy wierzyć, że jednak jesteśmy potrzebni, że jednak coś pożytecznego robimy i w takim samozadowoleniu pozostaniemy na rozpoczęcie - właśnie z otwarciem tego szóstego numeru - nasz drugi rok działalności. Hucznego jubileuszu nie będzie. Każdy - mamy nadzieje - pomyśli dziś pozytywnie o Redakcji i wzniesie sobie odpowiedni toast przez siebie lubianym napojem w zaciszu swojego mieszkania - chyba, że woli inaczej (patrz PPP).
Otwieramy nowy rok naszej działalności z nowym radosnym "ataczmentem" pomysłu Ludwika i Witka. Mamy nadzieje, że będzie się cieszył powodzeniem u Czytelników (dorosłych oczywiście).
Codzienność nie jest do radości nastrajająca. Szkoły - nawet te w rankingach najwyżej stojące - nie zachęcają do zdawania matury z fizyki. A jeśli zachęcają to bez większych sukcesów. Odpowiedzialni za opracowanie tematów egzaminacyjnych - co można z próbnych tematów wnioskować - też o zachęcaniu do fizyki raczej nie pomyśleli.
Pojawiły się nowe podręczniki. Większość z nich swoją "nowość" demonstruje nową okładką, wzmianką we wstępie, że są dostosowane do Nowej Matury, tymczasem prawie cała treść jest kopią tego co można znaleźć u tych samych autorów w podręcznikach z zeszłego wieku. Podobna nuda, ignorancja zmian jakie w życiu i w fizyce zaszły, zadania i przykłady takie same jak u Burasa i Ehrenfeuchta. Może trochę "nowocześniejsze" są doświadczenia jak np. to z napełnianiem opon rowerowych wodą (!) po to by zobaczyć jak zależy wielkość przyspieszenia staczającego się ciała od nachylenia równi. Ta nieprawdopodobna propozycja powinna dostać coś w rodzaju złotej pały za najgorsze (nie tylko dlatego, że niewykonalne) opublikowane doświadczenie fizyczne.
A czy jest coś pozytywnego? Oczywiście! Jest jeszcze wiele Nauczycielek i (w śladowej ilości) Nauczycieli, którzy pozwalają nam mieć nadzieję, że nie wszystko stracone. Piszcie do nas o Nich. Chciałbym wiedzieć o wszystkich. Wymienić zaś mogę tylko tych, których znam, o których coś wiem i którzy w tej chwili z pamięci mojej nie uciekli: Reginę z Lublina, Anię z Zakopanego, Ulę z Pieńska, Krysię R., Jadzię K., Elę K. i Urszulę G. z Opola, Ewę P. ze Świnoujścia, Ludwika L. z Głogowa, Witka P. z Wałbrzycha, Leopolda S. z Legnicy, Leszka Sz. z Radzynia Podlaskiego, Staszka P. z Kalisza, Staszka L. z Warszawy, Staszka K. z Krakowa i Janka T. z Krowiarek, Lucynę F. K. z Tarnowskich Gór, Bożenę C. z Brynek. Osiemnaście wspaniałych postaci spośród tych licznych czynnych nauczycieli, którzy z pasją wykonują swoją codzienną pracę, ponieważ - nie wiadomo czemu - nie wyobrażają sobie ciekawszego hobby. Jedni ciężkim codziennym wysiłkiem wyprowadzają z dna tych, którym domowego wsparcia czy szczęścia w życiu zabrakło; inni wprowadzają na szczyt olimpijczyków. Jedni i drudzy nie żałują własnych pieniędzy, własnych materiałów, nie mają litości dla własnych partnerów życiowych i poświęcają swój czas swoim uczniom i szkole. Chwała Im za to.

WD